Pokaz w Reszlu - sierpień 2015 

 

Mocny akcent Moniki



Mocny akcent na koniec sezonu! Monika Górecka (Bartoszycki Klub Kyokushin Karate) zdobyła w Tarnowskich Górach brązowy medal  mistrzostw Polski do lat 21 w walkach open w lekkim kontakcie. To  największy sukces tej 20-letniej zawodniczki.

Grzegorz Kwakszys
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Walki w lekkim i pełnym kontakcie różnią się między innymi  stosowaniem ochraniaczy, dopuszczalnymi technikami, a przede wszystkim  kontrolowaniem siły ciosów. Monika Górecka (rocznik 1993, 2 kyu)  podczas mistrzostw Polski próbowała sił w obu konkurencjach. W  pełnym kontakcie powyżej 65 kg poległa już w pierwszej walce z  Dominiką Dąbrowską z Zielonki. Powetowała to sobie w drugiej z tych konkurencji (open, czyli bez  podziału na kategorie wagowe). Najpierw pokonała olsztyniankę  Aleksandrę Wieczorek, później Patrycję Horodecką z Przeworska. W  półfinale zatrzymała ją o wiele bardziej utytułowana zawodniczka  gospodarzy Marta Lubos. 

— Cieszy nas każdy sukces i medal, a w szczególności taki z  mistrzostw Polski. To piękny akcent na koniec roku, który był dla  nas bardzo dobry. Ważnym elementem szkoleniowym jest posiadanie  zawodników w różnych kategoriach wiekowych, a tak jest w naszym  klubie. Monika trenuje od dziesięciu lat, jest doświadczoną  zawodniczką, więc cierpliwość i ciężka praca są składnikami  tego sukcesu — powiedział Andrzej Litwin, trener Bartoszyckiego  Klubu Kyokushin Karate. Obie konkurencje, w których brała udział Górecka, wygrała inna  wychowanka Litwina — Diana Pachulska z Lidzbarka Warmińskiego. Nie  powiodło się natomiast drugiemu reprezentantowi BKKK. Krystian  Archacki (rocznik 1994, 1 kyu) w pełnym kontakcie przegrał w  pierwszej walce z Michałem Bączykiem z Koszalina, zaś w lekkim  kontakcie uległ Janowi Podurgielowi z Suwałk.



MONIKA GÓRECKA: KARATE TO COŚ, CO BARDZO KOCHAM
— Medal to dla pani zaskoczenie?
— Gdybym nie czuła się pewnie przed tym turniejem, powiedziałabym 
o tym senseiowi (trener Andrzej Litwin — red.). Jechałam z 
pozytywnym nastawieniem. Trzeba z takim jechać, bo to ważne ze 
względów psychicznych. Może nie myślałam o podium, ale chciałam 
być zadowoloną z siebie, z pracy, jaką wykonałam przed startem.
— Rozumiem, że teraz jest pani zadowolona.
— Na pewno. Nie spoczywam jednak na laurach. Medal jest miłym 
akcentem i zaskoczeniem, ale daje jednocześnie motywację do dalszych 
działań.
— W lekkim kontakcie walczyła pani trzy razy, dwukrotnie 
wygrywając. Jak wyglądały zwycięskie pojedynki?
— Nie były to łatwe walki. Wcześniej startowałam w pełnym 
kontakcie i przestawienie się na lekki kontakt nie jest 
najłatwiejsze. Trzeba uważać na siłę, techniki też się różnią 
i należy o tym pamiętać. Trzeba było też być dobrze przygotowanym 
kondycyjnie. Podczas turnieju okazało się, że praktycznie miałam 
walkę po walce. Pojedynek trwa półtorej minuty, tyle samo 
odpoczywałam i wracałam na matę.
— Zmęczenie dało o sobie dać w półfinale z Martą Lubos?
— Niekoniecznie. Adrenalina wzięła górę i nie myślałam o 
zmęczeniu. Skupiałam się na tym, jakie techniki wykonać, jak 
ułożyć tę walkę. Marta to jednak bardziej doświadczona 
zawodniczka, o wiele bardziej utytułowana, aktualna mistrzyni Europy. 
Mimo porażki jestem zadowolona, że z zawodniczką na takim poziomie 
potrafiłam stoczyć w miarę wyrównaną walkę.
— Podczas mistrzostw startowała pani także w pełnym kontakcie, ale 
bez powodzenia.
— Tutaj nie powiodło mi się. Rywalka może była lepsza, może 
lepiej przygotowana, ale wszystko jeszcze przede mną.
— Z pani treningami nie ma problemów? Studiuje pani przecież w 
Poznaniu.
— Ćwiczę u innego senseia, ale kiedy jestem w Bartoszycach, zawsze 
przyjdę na trening. Karate to moja pasja. Mam 20 lat, trenuję od 
dziesięciu. To jest coś, co bardzo kocham i nie myślę przestać to 
robić. Grzegorz Kwakszys

 

POKAZ BARTOSZYCE 2012

 

 

 

Po debiucie w mistrzostwach Europy

Niedosyt minie

 

W swoim debiucie w ME kadetów Joanna Czerniewska (Bartoszycki Klub Kyokushin Karate) dwa razy kopnęła w głowę rywalkę z Litwy, ale to okazało się niewystarczające, by wejść do strefy medalowej turnieju. Mistrzem Europy do lat 22 został za to jej niedawny jeszcze kolega klubowy.

 

Grzegorz Kwakszys

 

Udział w walkach w kategorii do 60 kg 15-letnia Joanna Czerniewska rozpoczęła od... wolnego losu. Dzięki temu weszła od razu do ćwierćfinału, a pojedynek z Litwinką Ugne Vertelyte miał stawkę awansu już do strefy medalowej. Rywalka była z tego samego rocznika co Polka (1997), ale miała wyższy stopień (2 kyu, Czerniewska 5 kyu).

— Na macie Asia robiła swoje. Technicznie prezentowała się lepiej od przeciwniczki. Dwa razy kopnęła ją w głowę, jednak sędziowie uznali, iż ataki były zbyt frontalne i odejmowali jej punkty — opowiada przebieg walki Andrzej Litwin, trener Bartoszyckiego Klubu Kyokushin Karate.

Do rozstrzygnięcia pojedynku potrzebna była dogrywka. Po jej zakończeniu z awansu do półfinału cieszyła się Vertelyte. Mistrzostwa zakończyła ostatecznie z brązowym medalem, bo o wejście do finału przegrała ze swoją rodaczką Akvile Janaviciute.

— Po kopnięciach Asia była pewna, że otrzyma punkty. Tak się nie stało, ale żalu do sędziów nie było, bo to autorytety w świecie karate — mówi Andrzej Litwin. — To ambitna dziewczyna i dla niej czasem brązowy medal jest za słabym wynikiem. Lekki zawód na pewno odczuwała, ale to minie. Za rok znowu będzie mogła startować w mistrzostwach Europy kadetów i będzie mogła odrobić to, co straciła teraz. Na pewno w kadrze nie znalazła się przez przypadek — dodaje trener.

W Kielcach, gdzie w trzech turniejach rangi mistrzostw Europy (kadeci, do lat 22 i open) rywalizowało ponad trzystu zawodników, polscy karatecy dwukrotnie wysłuchiwali "Mazurka Dąbrowskiego". Jednego z nich zagrano Konradowi Kozubowskiemu. Do września jeszcze reprezentował on Bartoszyce, teraz laury zdobywa dla klubu z Opola, gdzie mieszka i studiuje. Był to jego trzeci start w turnieju do lat 22. Dwa lata temu zajął w kata 6. miejsce, przed rokiem był już trzeci. "Na złoto jeszcze przyjdzie czas" mówił wtedy Andrzej Litwin. W Kielcach Kozubowski startował jeszcze w walkach do 65 kg. Wygrał dwa pierwsze pojedynki, ale w ćwierćfinale przegrał z późniejszym wicemistrzem Europy, Bułgarem Dymitrowem Lachezarem.

 

 

XIII Ogólnopolski Turniej Karate Kyokushin z okazji Święta Niepodległości i 35 – lecia Chełmskiego Karate

 

Zobacz relację z tego turnieju !!!

 

 

 

O niedawnych mistrzostwach Europy z udziałem zawodników z Warmii i Mazur, podziałach i rozłamach w karate oraz... udziale w programie "Mam talent" opowiedział nam Wiesław Gwizd (5 dan) z Tarnowa, członek zarządu Polskiej Federacji Shinkyokushin oraz brand chief (szef gałęzi) World Karate Organization.

 

— Na początku czerwca dwóch karateków z Warmii i Mazur, Łukasz Lemieszko z Ełku i Konrad Kozubowski z Bartoszuc, startowało w Antwerpii mistrzostwach Europy shinkyokushin. Pierwszy zdobył brązowy medal w walkach, drugi był 5. w kata.

— Kata jest konkurencją niesamowicie trudną technicznie i stojącą na bardzo wysokim poziomie w tej organizacji. Jest w niej wielu doświadczonych zawodników, posiadających trzecie, czwarte, a nawet piąte dany. Konrad, który ma dopiero 1 kyu, pokazał, że jest jednym z najlepszych nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Przed przypadek tak wysokiego miejsca zdobyć nie można, bo przechodzi się przez trzy tury. Punkty są później sumowane, więc za każdym razem kata trzeba wykonać jak najlepiej.

Łukasz z kolei walczy bardzo równo, pewnie i do awansu do finału zabrakło mu niewiele. Rozwija się bardzo dobrze, startował już w mistrzostwach świata. W listopadzie będą w Kielcach mistrzostwa Europy open tej organizacji i Łukasz powinien być głównym faworytem do zwycięstwa.

Na Warmii i Mazurach zawsze było wielu dobrych zawodników i trenerów, jak choćby Andrzej Litiwn, Remigiusz Karpiński, czy Piotr Zembrzuski.

— W tym samym czasie, kiedy trwał turniej w Antwerpii, mistrzostwa Europy odbywały się także w Budapeszcie.

— To był turniej organizacji IKO, my zaś należymy do WKO, organizacji Kenji Midoriego, jednego z uczniów mistrza kyokushin Masutatsy Oyamy. Jeszcze kilka lat temu graliśmy w jednej drużynie. Później jednak, z różnych względów, przeszliśmy do WKO i jesteśmy z tego bardzo zadowoleni. To największa na świecie organizacja karate, najbardziej uznawana i honorowana przez rząd Japonii.

Poziom jest o wiele wyższy. Nasi zawodnicy, którzy byli mistrzami w IKO, teraz za znakomity wynik uznają trzecie miejsce. U nas w jednej kategorii startuje 20-30 zawodników, a w turniejach innych organizacji jest ich kilku.

— Przeciętny kibic może czuć się trochę zdezorientowany. Jest kilka federacji, kilka stylów. Skąd tyle tego?

— Zawodnicy i trenerzy powinni czuć się dobrze w organizacji. W IKO byliśmy ponad 30 lat. Kiedy jednak zobaczyliśmy, że zaczynamy być blokowani przy zdobywaniu kolejnych stopni wtajemniczenia, przy zdobywaniu uprawnień, wystąpieniu na największych turniejach jako sędziowie, czuliśmy się niezręcznie. Stąd przejście do WKO.

— To, o czym pan powiedział, nawiązuje do listu otwartego z 2010 roku? Pan i kilkanaście innych osób pisaliście wtedy, że "widząc skostniałe struktury IKO 1, widząc brak możliwości jakichkolwiek zmian (...) i ciągłe pomówienia pod naszym adresem (...) zdecydowaliśmy się szukać innej drogi".

— Dokładnie. Były to dla nas ciężkie chwile, kiedy byliśmy traktowani jak rewolucjoniści. Życie pokazało, że był to wybór bardzo dobry. Panuje u nas pełna demokracja, nic nie jest z góry narzucane, każdy ma prawo wypowiedzenia się, a wcześniej tego nie było. Obecnie mamy ponad sto klubów. To największa siła w Polsce.

— Nie uważa pan, że rozłamy, podziały nie wpływają na rozwój karate?

— Są tendencje do połączeń i shinkyokushin bardzo mocno o to zabiega. Kiedyś w Rumunii był wielki turniej niemal wszystkich stylów. Brakowało tylko zawodników IKO. Ta federacja zabrania bowiem startów w imprezach innych organizacji. Może to skończyć się nawet wyrzuceniem ze struktur. U nas nie ma z tym problemu i tym się różnimy. Możemy jeździć na inne turnieje, ćwiczyć na innych seminariach.

— Z czego utrzymują się w Polsce kluby karate?

— W większości przypadków ze składek członkowskich. Z tego trzeba opłacić sale, instruktorów. Piszemy też wnioski o dofinansowania z kasy samorządowej, z czego musimy się później rozliczać. Są też kluby, które prowadzą działalność gospodarczą, ale jest ich niewiele. Z kolei za wyjazd do Antwerpii i wcześniejsze seminarium w Nowej Wsi 50 tys. zł zapłacił Polski Związek Karate.

— Swego czasu pana i pańskich podopiecznych z Tarnowskiego Klubu Kyokushin Karate można było oglądać w programie TVN "Mam talent". Wpłynęło to na zainteresowanie karate?

— Trudno to stwierdzić jednoznacznie. Na pewno jednak ludzie to zauważyli. Stałem się trochę rozpoznawalny (śmiech). Była to fajna przygoda, zobaczyliśmy to show od podszewki. Przeszliśmy etap w Rzeszowie, potem w Katowicach, dopiero w Warszawie odpadliśmy, choć liczyliśmy na jeden etap więcej.

Pokazaliśmy testy tameshiwari, czyli rozbijanie desek, cegieł. Daliśmy energetyczny pokaz. Dlaczego nie przeszliśmy dalej? Może nie chciano propagować czegoś, co jest w pewnym stopniu niebezpieczne. Podczas pokazu jeden z nas otarł rękę, pojawiła się krew, a kamera to wychwyciła.

— Ostatnio w mediach karate nieco szerzej zaczęto pokazywać karate ze względu na Annę Stachurską, narzeczoną Roberta Lewandowskiego.

— Z tego co wiem, ona wywodzi się ze stylu shotokan, ale to nie ma znaczenia. Jest to jakaś forma reklamy i promocji karate. Szkoda jednak, że jest nas tak mało w mediach.

Grzegorz Kwakszys

 

 

 

Po raz pierwszy w historii mamy mistrza Polski seniorów w walkach 

— Na taki dzień czekałem od dwudziestu lat — powiedział Andrzej Litwin, trener karateków z Bartoszyc. Konrad Kozubowski, jeden z jego najlepszych wychowanków, sięgnął w Sosnowcu po pierwsze w karierze mistrzostwo Polski seniorów w walkach!
Kozubowski zdobył tytuł w kat. do 65 kg. Do walki finałowej miał za sobą trzy pojedynki, dwa z nich wygrał przed czasem.

Starcia o złoty medal jednak nie było.
— Rywal w swoich poprzednich pojedynkach nabawił się kontuzji. Wyszedł na matę, ale walkę o tytuł mistrzowski odpuścił — powiedział Andrzej Litwin, trener Bartoszyckiego Klubu Kyokushin Karate.

To historyczny moment dla bartoszyckiego karate. Nikt przed Konradem nie stawał na najwyższym stopniu podium podczas seniorskich mistrzostw kraju w walkach w pełnym kontakcie.

Mistrzostwo Polski to nie jedyny udany start Kozubowskiego w tym roku. Miesiąc temu zawodnik zakwalifikował się do kadry narodowej i pojedzie z nią na czerwcowe mistrzostwa Europy seniorów shinkyokushin. W Antwerpii wystąpi w kata.

— A już podczas naszego corocznego letniego obozu w Solnie będzie zdawał, razem z innym bartoszyczaninem Krzysztofem Szczepańskim, na stopień mistrzowski 1 dan — powiedział Andrzej Litwin.

kwk


Karate. Wrócił z medalem mistrzostw Europy! 

Radość ogromna, ale niedosyt jeszcze większy

Konrad Kozubowski z Bartoszyc zapisuje kolejne karty historii lokalnego sportu. Właśnie zdobył we Wrocławiu brązowy medal w kata podczas mistrzostw Europy shinkyokushin do lat 22. Pierwsze miejsce przegrał śladową wręcz liczbą punktów. – Celowaliśmy w złoto, ale na nie jeszcze przyjdzie czas – mówi jego klubowy trener Andrzej Litwin. 

Cel był bardzo blisko, niemal na wyciągnięcie ręki. Po pierwszej turze Kozubowski prowadził. W drugiej popełnił błąd, co kosztowało go spadek na trzecią pozycję, którą utrzymał po ostatniej turze wykonań kata. Spośród ponad 20 zawodników wyprzedziło go jedynie dwóch Ukraińców, do obu tracił dziesiąte części punktu.

- W drugiej turze był moment, w którym się zachwiałem przy obrocie, a sędziowie to zauważyli. Przez to straciłem złoty medal – mówi wprost Konrad Kozubowski. – Radość z trzeciego miejsca na podium jest ogromna, ale niedosyt może jeszcze większy – dodaje 21-letni karateka.

Podobna sytuacja miała miejsce niemal równo rok temu. Podczas mistrzostw Europy WKF seniorów w Gorzowie Wielkopolskim Kozubowski także prowadził po pierwszej turze i także nie utrzymał pierwszego miejsca. Przegrał z Hiszpanem Bujalance, a różnica między nimi była najmniejsza z możliwych – zaledwie 0,1 pkt.

- Wiem, że kata w moim wykonaniu było świetne, o czym na zawodach mówili mi inni trenerzy. To nie jest tak, że nie cieszę się z tego medalu. Cieszę się potężnie, ale wiem też, że popełniłem błąd, a złoto było bardzo blisko – mówi Konrad Kozubowski. – Teraz myślę już tylko o przyszłości. W następnym roku na przełomie kwietnia i maja w Belgii odbędą się mistrzostwa Europy seniorów. Jeśli pojadę, byłoby super, gdybym coś w nich zdobył.

Żeby nie było nieścisłości, brązowy medal ME shinkyokushin to ogromny sukces. W ubiegłorocznym turnieju tej organizacji bartoszyczanin był 6. Tegoroczne zawody pokazały, że jeszcze nie powiedział ostatniego słowa i przyszłość może należeć do niego. Zresztą jego klubowy trener Andrzej Litwin wierzy, że czas, kiedy na szyi jego wychowanka zawiśnie medal z najcenniejszego kruszcu, jeszcze nadejdzie.

- Konrad zdobył medal w turnieju największej międzynarodowej organizacji, co jest bardzo dużym osiągnięciem – podkreśla Litwin. - Było bardzo blisko pierwszego miejsca, ale do tego trzeba jeszcze odrobiny szczęścia, a tego zabrakło, bo umiejętności z pewnością były. W przyszłym roku w seniorach na pewno będzie miał coś do powiedzenia – dodaje szkoleniowiec.

Przyszłość dla Konrada Kozubowskiego to nie tylko przyszłoroczne mistrzostwa Europy w Belgii, ale przede wszystkim zaplanowane na najbliższy weekend 10-11 grudnia mistrzostwa kraju juniorów, w których weźmie udział po raz ostatni. Rok temu przywiózł z nich trzy medale (złoty i dwa brązowe), po nich trafił do kadry narodowej i zaczął odnosić sukcesy na międzynarodowej arenie.

- Czego oczekuję po tym starcie? Szczerze, to na razie jestem zafascynowany tym, co stało się we Wrocławiu – śmieje się Kozubowski. – Pod kątem walk jakoś specjalnie się nie przygotowywałem, bo priorytetem były mistrzostwa Europy. Myślę też, że w tym roku raczej odpuszczę walki w lekkim kontakcie. Lepiej skupić się na dwóch konkurencjach.

 

Turniej coraz bliżej

17 grudnia (godz. 10) w hali przy SP nr 7 w Bartoszycach odbędzie się coroczny turniej karate dla dzieci i młodzieży. Organizatorzy spodziewają się przyjazdu ponad dwustu zawodników. – Liczymy na pojawienie się 12-15 klubów. Będą Suwałki, Tarnów, Warszawa, nasze Szczytno, Ełk, Dobre Miasto, może Opole, Gdańsk i Torun – wylicza Andrzej Litwin, trener i prezes Bartoszyckiego Klubu Skihkyokushin Karate, który jednocześnie zaprasza do współpracy przy organizacji zawodów. – Firmy, które zdecydują się nas wspomóc, będą miały okazję pokazać się na dużej imprezie. Wszyscy chętni do współpracy są mile widziani. 

- Wiem, że kata w moim wykonaniu było świetne, o czym na zawodach mówili mi inni trenerzy. To nie jest tak, że nie cieszę się z tego medalu. Cieszę się potężnie, ale wiem też, że popełniłem błąd, a złoto było bardzo blisko – mówi Konrad Kozubowski.

Janusz Wasilewski

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Mistrzostwa POS i PFKK seniorów oraz juniorów 17 - 18 lat

Krystian Archacki

 

 

 

 

Mistrzostwa Makroregionu Wschodniego 2012

Walka Rafała Trzcińskiego - czerwony kask.

 

 

 

 

Karate. W swoich ostatnich mistrzostwach potwierdził klasę

Konradowi wyrosły skrzydła

 

W ciągu czterech lat Konrad Kozubowski zdobył dziewięć medali mistrzostw Polski juniorów. Z ostatniego startu przywiózł złoty za walki i srebrny za kata. — Lepszego zakończenia chyba być nie mogło — śmiał się po powrocie. Więcej medali nie zdobędzie, bo kończy już wiek juniora. 

Styl, w jakim blisko 22-letni bartoszyczanin sięgnął po swoje ostatnie medale juniorskich mistrzostw Polski, był imponujący. Zwłaszcza, jeśli chodzi o złoto w walkach w pełnym kontakcie, gdzie obronił tytuł sprzed roku. Cztery stoczone w Lublinie pojedynki, trzy wygrane przed czasem oraz pokonanie aktualnego mistrza kraju seniorów do 65 kg, Adriana Staszewskiego ze Szczytna musiało robić wrażenie. Na sędziach zrobiło do tego stopnia, że obwołali Kozubowskiego najlepszym zawodnikiem turnieju.

Co ciekawe, wszystkie trzy wygrane przed czasem walki, w pierwszej rundzie, półfinale i finale, kończyły się w identyczny sposób – po ciosach w wątrobę, po których rywale nie mieli już ochoty i sił do kontynuowania pojedynków.

Trochę zaskoczenia, trochę radości

— Pierwsza z zakończonych przed czasem walk trwała około minuty, pozostałe dwie jakieś trzydzieści sekund dłużej. Szczerze? Nie pamiętam, czy kiedykolwiek przytrafiły mi się takie zawody – powiedział po powrocie z Lublina Konrad Kozubowski (Bartoszycki Klub Shinkyokushin Karate). — Nie czułem się jakoś potężnie przygotowany do mistrzostw. Nawet nie nastawiałem się na nie pod katem psychiki. Sądziłem, że dobrze zrobię kata, bo tutaj byłem w formie, a reszta jakoś pójdzie. Brakowało tego „czegoś”, co zaczęło pojawiać się dopiero w trakcie turnieju, najpierw po wygranej pierwszej walce, a już po pokonaniu Adriana Staszewskiego dostałem wręcz skrzydeł. Nawet koledzy z innych klubów mówili później, że już dawno nie widzieli u mnie takiej pewności siebie na macie.

Wspomniany pojedynek ze Staszewskim miał miejsce w ćwierćfinale. Mieszkający w Szczytnie rywal, który w tym roku skończył dopiero 18 lat, w majowych mistrzostwach Polski seniorów nokautował znacznie starszych przeciwników. Teraz o wyniku jego walki z Kozubowskim decydować musiała dogrywka.

— I powiem, że po jej zakończeniu miałem nawet wrażenie, że potrzebna będzie kolejna, bo walka była bardzo ciężka i wyrównana — przyznał bartoszyczanin. Sędziowie zwycięstwo przyznali jednak naszemu karatece. — Trochę ku mojemu zaskoczeniu, ale i ogromnej radości — śmiał się Kozubowski.

Teraz czas na odpoczynek

Do medalu w walkach 22-latek dołożył jeszcze wicemistrzostwo w kata, choć trudno było wierzyć przed zawodami, że świeżo upieczony brązowy medalista mistrzostw Europy shinkyokushin w tej właśnie konkurencji wróci z Lublina z niczym. Lepiej oceniony został tylko zawodnik gospodarzy Konrad Kozłowski.

— Robiliśmy to samo kata, ale ja w wersji shin, gdzie na macie był tylko jeden sędzia tego stylu, a Konrad w kyokushin. Ale nie powiem, zrobił je znakomicie i zasłużenie obronił tytuł sprzed roku — chwalił swojego przeciwnika Kozubowski.

Co teraz czeka naszego najlepszego karatekę? Pomoc przy organizacji turnieju karate w Bartoszycach, a następnie trochę odpoczynku.

— Zmęczony jestem, bo w ostatnim czasie, nawet jak nie jechałem na zawody, to jeździłem na treningi, konsultacje nawet do Opola. Dlatego okres odpoczynku był przeze mnie wyczekiwany — powiedział multimedalista mistrzostw Polski juniorów.

Po pokonaniu Staszewskiego dostałem skrzydeł. Koledzy z innych klubów mówili później, że już dawno nie widzieli u mnie takiej pewności siebie na macie.

Wszystkie medale Konrada

W ciągu czterech startów w mistrzostwach kraju juniorów Konrad Kozubowski zdobył dziewięć medali, po trzy w każdym kolorze. Radzymin 2008: 1. w walkach w pełnym kontakcie do 60 kg, 2. w kata; Świnoujście 2009: 2. w walkach w pełnym kontakcie, 3. w kata; Kraków 2010: 1. w walkach w pełnym kontakcie do 65 kg, 3. w walkach w lekkim kontakcie, 3. w kata; Lublin 2011: 1. w walkach w pełnym kontakcie do 65 kg, 2. w kata.

Janusz Wasilewski

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

 

Międzynarodowy Turniej o buławe Hetmana Tarnowskiego - Tarnów 2011

 

 

Mistrzostwa świata w karate kyokushinkai

Źródło: TVP Sport

X MŚ w karate kyokushin w japońskim Tokio były bardzo udane dla biało-czerwonych. Największy sukces odniósł Maciej Mazur, który jako pierwszy reprezentant naszego kraju od szesnastu lat awansował do turnieju głównego. Do pełni szczęścia zabrakło tylko medali.

ZOBACZ FILM !!!

 

MAM TALENT - link do odcinka, w którym występuje sensei Wiesław Gwizd z Tarnowa, nasz Branch Chief 

 

EGZAMIN NA OBOZIE - SOLNA 2011  

   
 

WARTO ZOBACZYĆ